sobota, 14 września 2013

Prolog.


Berlin 2007

Moje pierwsze marzenie już się spełniło. Pojechałam na koncert mojego ulubionego zespołu. Bawiłam się świetnie w tłumie ludzi, kiedy śpiewaliśmy wszyscy razem z nimi, wykrzykiwaliśmy ich imiona, tańczyliśmy w rytm ich muzyki w miarę możliwości, ponieważ wokół nas nie było zbyt wiele miejsca. Moje drugie marzenie miało się spełnić właśnie za chwile. Czekałam pod garderobą zespołu wraz z moją przyjaciółką Nadią, która towarzyszyła mi podczas koncertu na możliwość wejścia i poznania zespołu. Ręce mi się trzęsły, czułam, że mogę zemdleć w każdej chwili. Byłam tak podekscytowana! Spojrzałam na moją przyjaciółkę, która jak zaklęta patrzyła na drzwi. Gdy spojrzałam w tą samą stronę, klamka się poruszyła i stanął przed nami Jay.
- US5 wita w swoich skromnych progach! – powiedział, otwierając szeroko ramiona i głośno się śmiejąc.
Szóstka dziewczyn, która stała koło nas zaczęła momentalnie piszczeć i pobiegła w jego stronę, przepychając się żeby dostać się jak najbliżej całej piątki.
- Wejdźcie dziewczyny, a nie stójcie w samym wejściu. Jay czy ciebie nie uczyli, że tak nie wolno gości traktować? – zapytał, uśmiechnięty Izzy. Brunet odsunął się na bok i pozwolił wejść tym dziewczyną do środka. My nadal stałyśmy w tym samym miejscu, oszołomione całą sytuacją. Wreszcie ich poznamy!
- A wy, moje drogie panie nie wchodzicie w nasze skromne progi? – zapytał Jay, puszczając do nas oczko. Zaśmiałyśmy się i weszłyśmy do ich garderoby. Pomieszczenie przeznaczone dla nich było pomalowane na biały kolor, po naszej lewej stronie stały stanowiska z lustrami, w prawym rogu były wieszaki z ich ubraniami, zaraz koło nich stał jeden wielki stół na którym panował jeszcze większy bałagan, a naprzeciw nas stały dwie kanapy na której siedzieli zmęczeni, ale uśmiechnięci chłopcy. Fanki, które były razem z nami zaczęły gadać jak przekupki o tym jak ich bardzo kochają, gdzie one na koncertach nie były i co nie kupiły. Stałyśmy za nimi, bo przylgnęły tak do chłopaków jakby same były na świecie. Czekałyśmy po prostu na swoją kolej. Ale trwało to pięć, dziesięć minut, aż w końcu znudzone usiadłyśmy sobie na fotelach, które stały przy drzwiach. Przecież nie będziemy się wpychać pomiędzy nie, bo jakby to wyglądało. A nie chcemy, aby chłopcy źle na nas patrzyli, albo źle wspominali. O niekulturalnym zachowaniu zawsze się pamięta. Dopiero by później mieli do opowiadania jak to przyszły do nich takie dwie i tak się, a nie inaczej zachowały. Uśmiechnęłam się pod nosem. Przeglądałam książeczkę dołączoną do płyty, którą specjalnie wzięłam, aby mogli się na niej podpisać, kiedy w pewnym momencie Nadia zaczęła mnie szturchać. Spojrzałam na nią , a ona z pełnym uśmiechem na twarzy w moją stronę. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam seksownie przylegającą do brzucha białą koszulkę na której delikatnie zarysowywały się mięśnie brzucha. Przesunęłam wzorkiem w górę i ujrzałam stojącego nade mną Chrisa Watrina.
- Co tak cicho siedzicie? – zapytał się, uśmiechając się. Gdy to robił pokazywały się jego cudowne dołeczki w policzkach, które tak bardzo u niego kochałam.
- My…e…no…nie.- odchrząknęłam i miałam ochotę w tym momencie uderzyć w czoło. Miałam możliwość porozmawiać z moim idolem, z którym stałam twarzą w twarz, a odwalałam takie głupoty. Słyszałam jak Nadia zaczęła się śmiać. Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem.
- Wybacz. Ona czasami ma takie… zawiechy. - uśmiechnęła się w jego stronę, a jemu nadal nie schodził uśmiech z twarzy.- Czasami też tak mam, kiedy się zdenerwuje, ale na prawdę nie przejmuj się, bo każdemu może to się zdarzyć. – spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi zielono-szarymi tęczówkami. Ines opanuj się! - Weźcie krzesła i dosiądźcie się do nas, w końcu macie takie samo prawo jak one siedzieć razem z nami i rozmawiać. - wrócił na poprzednie miejsce, a my wzięłyśmy krzesła i zrobiłyśmy to co powiedział. Patrzyłam się na całą piątkę jak zahipnotyzowana, a tamte fanki dały nam w końcu dojść do głosu. Kiedy uspokoiłam się i zaczęło się nam na prawdę fajnie rozmawiać do garderoby wszedł ochroniarz i powiedział, że mamy się powoli zbierać, bo czas na nich. Matko jaka ja byłam wściekła! Było tak świetnie! Wreszcie się z nimi spotkałam, ale żałuje, że to tak krótko trwało. Pozbierałyśmy autografy, tamte dziewczyny zrobiły sobie po kolei z każdym zdjęcie i żegnając się długo z zespołem w końcu wyszły.
- Co tak długo?! Nie mamy przecież czasu! Mieliście być już dawno w aucie! Kiedy my dojedziemy do tego Monachium?!-warknął ich menadżer, nie zwracając totalnie uwagi na to, że my stałyśmy. – Ostatnie zdjęcie, buzi i do busa! – ryknął i trzasnął drzwiami od garderoby. Chłopcy spojrzeli po sobie i było widać, że jest im głupio.
- Dobra, robimy zdjęcie grupowe i spadamy, bo nie chcemy, żebyście miały przez nas jeszcze większe kłopoty. - powiedziała Nadia, podając ich ochroniarzowi aparat.
- My… - powiedział Richie, drapiąc się po swojej blond czuprynie. - My was przepraszamy, ale serio się zasiedzieliśmy i zagadaliśmy. Nawet nie wiedzieliśmy, że aż tyle czasu minęło. Było nam na prawdę miło. - uśmiechnął się w naszą stronę.
- Uroki sławy. – mruknęłam, stając koło Chrisa. Spojrzał na mnie i przytulił jeszcze mocniej do swojego boku, co dosłownie zaparło mi dech. Poczułam delikatnie, przyjemne mrowienie w miejscu, gdzie położył dłoń.

 

Dortmund 2008

Po przeprowadzce Nadii cholernie za nią tęskniłam i nie mogłam  znaleźć sobie miejsca. Dni szybko mijały, weekendy przesiedziane w domu  albo na treningu brata stawały się monotonne. W końcu przyjaciółka do  mnie zadzwoniła i oznajmiła, że jej rodzice zgodzili się na to, abyśmy  razem spędziły kilka dni. Swoich rodziców długo nie musiałam  przekonywać, zgodzili się od razu, bo widzieli jak bardzo za nią  tęsknie.

Nadia czekała na mnie na lotnisku, a kiedy  wyszłam z bagażami rzuciła mi się na szyję piszcząc.
- Jak dobrze, że cię znowu widzę! Tak się za tobą stęskniłam kochana! – pocałowała mnie w oba policzki, jeszcze mocniej się do mnie przytulając. – Chciałam ci pokazać to w domu, ale jestem tak szczęśliwa, że chyba nie wytrzymam do tego czasu. – powiedziała, ruszając brwiami. Wyciągnęła ze swojej torebki jakieś dwie kolorowe kartki i zaczęła machać mi nimi przed nosem.
- A mogłabyś tak nie machać, bo chciałabym zobaczyć co to jest? Użyj mózgu czasami blondynko! – powiedziałam, śmiejąc się, a ona pokazała mi język. Zabrałam te kartki i zaczęłam czytać. – REWE Family. No i co dalej? – zapytałam, patrząc na nią, a ona jedynie przewróciła oczami udając zniecierpliwioną. - Mów wyraźniej, bo nie ogarniam. Kiedyś coś o tym słyszałam, owszem. Ale…- wzruszyłam ramionami.
- Jak jest REWE Family to oznacza koncerty. A jak koncerty są to oznacza, że…
- Nie mów, że chłopaki przyjeżdżają! – pisnęłam, ciesząc się dosłownie jak głupi do sera.
- No dokładnie! – zaśmiała się i obie zaczęłyśmy skakać ze szczęścia. Ludzie przechodzący koło nas patrzyli się na nas z uśmiechem. Jestem taka szczęśliwa! Co ja bym bez niej zrobiła. – Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie!

 Gdy przyjechałyśmy do jej domu, ja jedynie się przebrałam i poszłyśmy na małe zwiedzanie Dortmundu. Po drodze weszłyśmy do kilku sklepów i zmęczone wieczorem wróciłyśmy do domu. Rzuciłam na łóżko torby i włączyłam telewizor z zamiarem sprawdzenia co mają stacje mi dzisiaj ciekawego do zaoferowania. Akurat trafiłam na końcówkę odcinka mojego ulubionego serialu.
-Mogę? – za drzwi wychyliła się głowa mojej przyjaciółki. Kiwnęłam twierdząco głową, zwalając z łóżka torby z zakupami.- Mam dla ciebie coś jeszcze. – podała mi wejściówki na backstage. Pisnęłam ucieszona.
- Jutro będziemy znów szaleć. – powiedziała, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Sprawiłaś mi największą niespodziankę. Dziękuje ci. – przytuliłam się do niej z całej siły.
- Ależ nie ma za co. W końcu jesteśmy przyjaciółkami. Najlepszymi. Na zawsze. Nic i nikt nie zniszczy naszej przyjaźni. - powiedziała, siadając naprzeciw mnie. - Jesteś dla mnie jak siostra, której nie mam. Nigdy z nikim mi się tak dobrze rozmawiało, mamy wspólne pasje, lubimy te same zespoły, piosenki i wiele innych rzeczy nas łączy. Nasza przyjaźń będzie trwała całe życie. Będziemy przeżywać razem najważniejsze momenty w naszym życiu. Pierwsze miłości szczęśliwe lub nieszczęśliwe, śluby, dzieci, studia i tak dalej. I odległość, która nas dzieli nic nie zmieni.  Nigdy nie będę mieć lepszej koleżanki i przyjaciółki od ciebie. Nawet gdy się pokłócimy to nie przetrwamy dłużej niż tydzień bez
gadania.- zaśmiała się. – I obiecuje ci, że nigdy się od ciebie nie odwrócę, nie powiem na ciebie złego słowa, nie będę nic robiła przeciwko tobie. Jesteś dla mnie najważniejsza, wiesz?

 - Jak zaraz któregoś nie przytulę to nie wytrzymam. - jęknęła Nadia, kiedy stałyśmy w kolejce do zdjęć.
 - To popuść. - pokazałam jej język.
 - Ha. Ha. Ha. Zabawne przyjaciółko.- spojrzała się na mnie spod przymrużonych oczu.
W końcu przyszła nasza kolej. Poprawiłam koszulkę i weszłam na stopień za przyjaciółką, która od razu wcisnęła się pomiędzy  Richie'go i Jay'a.
- Czy my się przypadkiem nie znamy? - zapytał Chris, mrużąc oczy.
- Całkiem możliwe. - odparłam lekko się uśmiechając. – Chociaż z drugiej strony…- zamyśliłam się na chwile. – Jak to możliwe, żebyś mnie pamiętał, skoro ty na co dzień widzisz się z dziesiątkami dziewczyn. Ba! W czasie koncertu to nawet ze setkami. A, ja jakoś wyjątkowo piękna nie jestem, żebyś o mnie pamiętał, nie robiłam niczego głupiego podczas koncertów, ani na backstage… chyba. – zaśmialiśmy się razem. – Więc chyba mnie z kimś pomyliłeś.

 Po krótkiej rozmowie z resztą chłopaków, ustawiłam się do zdjęcia z Chrisem. – Strasznie się zmieniłeś. - westchnęłam cicho.
- Tak? - zdziwił się.
- Da się zauważyć, że to wszystko nie sprawia ci to już takiej przyjemności jak wcześniej. Zmieniłeś się.– spojrzałam na jego twarz. – To nie jest ten sam Chris co na początku. Twoje oczy są smutne, podkrążone. Nie uśmiechasz się tak jak kiedyś, tak szeroko i zaraźliwie. Kiedyś jak patrzyłam się na twoje zdjęcie to sama do siebie się śmiałam. – uśmiechnęłam się, a on patrzył na mnie jak zaczarowany. - W twoich oczach nie ma tych iskierek. Iskierek radości z powodu nadchodzącego koncertu. Z powodu tego co uwielbiasz robić. Starasz się zasłonić oczy tą swoją cudną, blond grzywką, ale to nic nie daje. – powiedziałam, chcąc dotknąć jego włosów, jednak w ostatniej chwili wycofałam rękę. - Widać to z daleka, że jest coś nie tak. Oczy akurat nie kłamią. Możesz się sztucznie uśmiechać i udawać, że jest wszystko w porządku, ale jeśli ktoś spojrzy w twoje oczy to wszystko wie. O ile nie jest głupi i nie wmawia sobie, że jesteś zmęczony po koncercie. Robisz dobrą minę do złej gry. Widać, że występy nie dają ci tyle przyjemności co kiedyś. Nie rób niczego na siłę. Życie jest za krótkie. I masz je tylko jedno. Przemyśl to i wybierz to co dla ciebie jest najlepsze. Nie dla zespołu czy fanek. To jest twoje życie i ty powinieneś o nim decydować. – pocałowałam go w policzek i ciągnąc Nadię za przedramię wyszłyśmy z namiotu.

 

Berlin, 2013.

- Mamo, przyniosłaś to o co cię prosiłam? – wyszeptałam.
- Tak, oczywiście kochanie.- powiedziała, podając mi zdjęcie. – Jak się czujesz? – zapytała, poprawiając mi poduszki.
- Marnie.- mruknęłam, przymykając oczy. – Ale to normalnie jak dostaję chemię. Jutro mi przejdzie.
- Tak, tak kochanie.-powiedziała zduszonym głosem. - Jutro będzie wszystko w porządku. W pewnym momencie usłyszałam jak otwierają się drzwi od mojej sali i ktoś siada przy mnie. Nie miałam siły, aby otworzyć oczy, ale po zapachu wody kolońskiej rozpoznałam, że przyszedł mój Ojciec.
- Witaj córeczko.-powiedział, łapiąc mnie za rękę i całując w policzek. Czułam jak dziwnie trzęsą mu się ręce.
- Cześć tato. Coś się stało? Trzęsą ci się ręce. - zapytałam zaniepokojona.
- Nie, nic się nie stało Słoneczko. Mam małe problemy w firmie, ale wszystko idzie już na szczęście ku dobremu. - pocałował mnie w dłoń, a ja uśmiechnęłam się na tyle ile mogłam. Posiedzieli jeszcze u mnie kilka godzin i pod wieczór zaczęli się zbierać do wyjścia. Pielęgniarki były bardzo wyrozumiałe, ale jak to same mówiły, że co za dużo to nie zdrowo. Tak, generalnie większość czasu, kiedy byli ze mną przespałam.
- Chciałabyś coś jeszcze? Bo już idziemy i….
- Nie, dziękuje Tato. Nic mi nie jest na razie potrzebne.
- Wiesz, że dla ciebie zrobimy wszystko i dostaniesz wszystko co będziesz chciała. Pieniądze nie grają roli, bo ty jesteś dla nas najważniejsza. Twoje szczęście jest dla nas najważniejsze. - powiedziała mama, całując mnie w czoło. Sięgnęłam po zdjęcie, które leżało na szafce. Spojrzałam na nie i delikatnie uśmiechnęłam się.
- Chciałabym ich znowu zobaczyć. Wszystkich razem. To jest jedyna rzecz, którą chce. – szepnęłam.
 
----------------
Z góry przepraszamy za błędy :)