-Mats, co się dzieje? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. – usiadłem koło mojego przyjaciela z drużyny. – Widziałem, że ten telefon cię bardzo zmartwił. – poklepałem go po ramieniu i czekałem na odpowiedź z jego strony. Siedział spięty, ukrywając twarz w rękach. Kiedy wszyscy wyszli z sali i zrobiło się cicho, spojrzał na mnie zrezygnowany z załzawionymi oczami. Przestraszyłem się. – Jeśli chcesz mi to powiedzieć to powiedz. A jak nie to nie. Wybór należy do ciebie. Ale wiesz, że ja cię zawsze wysłucham i trzymam to wszystko w tajemnicy. Jest coś nie tak, bo jeszcze nigdy tak zmartwionego cię nie widziałem. – uśmiechnął się do mnie przez łzy.
-Ines. – szepnął, podchodząc do okna.
-Co się dzieje? – zapytałem zaniepokojony. Wiedziałem, że jest chora na białaczkę. Od czasu kiedy Mats dowiedział się o chorobie swojej siostry bardzo się zmienił. Z otwartego i zabawnego człowieka zamienił się w totalne przeciwieństwo. Zamknięty, skryty w sobie, bez ciągłego uśmiechu na twarzy, gdyby mógł najchętniej z nikim by nie rozmawiał i siedział w swoim domu lub w szpitalu przy siostrze. Najważniejsza była dla niego jego siostra. Jego kochana, malutka siostrzyczka jak to miał w zwyczaju o niej mówić. Pewnego razu, kiedy odwiedziłem Matsa w jego domu poznałem Ines, która akurat spędzała weekend u swojego brata. Od początku wyczułem, że jest pomiędzy nimi specyficzna więź. Mats śmiał się z nią, o co on ją poprosił to zrobiła to bez żadnych głupich komentarzy, uwielbiała zajmować się nim oraz domem. Spędzali ze sobą tyle czasu ile było im tylko dane. Chodzili razem na zakupy, do kina czy po prostu siedzieli w domu przed telewizorem. Było widać, że bardzo ją kocha. A ona jego. Szczerze zazdrościłem im, że tak dobrze się dogadują, bo z moim rodzeństwem bywało bardzo różnie. Nie umieliśmy się dogadać w pewnych sprawach, co wywoływało czasem ogromne kłótnie, dogryzaliśmy sobie nawzajem, dość często biliśmy się. Szczerze powiedziawszy, rodzice mieli z nami przechlapane. Mats opowiadał, że też kłóci się ze swoją siostrą, bo nikt nie jest idealny, ale długo bez rozmowy i swojego towarzystwa nie mogą wytrzymać. Ines miała charakterek i nie raz pokazała go chłopakom z drużyny. Lecz wpewnym momencie wszyscy zauważyli , że z Matsem dzieje się coś nie dobrego. Unikał wszelkich spotkań co było do niego nie podobne, bo był duszą towarzystwa. Zamknął się w sobie. Jedynie mi o wszystkim opowiedział. Obarczał się winą, że to z jego powodu jego siostra jest w tak złym stanie. Wiedział, że się żle czuje, bardzo szybko się męczy, zbyt często mdlała, zbyt często krew leciała jej z nosa. Kilkakrotnie chciał ją zabrać do lekarza, ale ona zbywała go tym, że wszyscy tak mają. Czekają ją ważne zaliczenia , siedzi po nocach, aby się dobrze przygotować i później to zmęczenie zaczyna się pojawiać, bo ile organizm może wytrzymać. Zgodził się z nią. Jednak do dzisiaj nie mógł sobie wybaczyć, że nie zabrał jej siłą do szpitala, kiedy zemdlała po raz trzeci w ciągu dwóch dni. Tydzieńpóźniej na treningu otrzymał pilny telefon. Jego dziewczyna zadzwoniła do niego mówiąc mu, że Ines leży w szpitalu i lekarze robią jej dokładniejsze badania. Jednak podejrzewają, że jest chora na białaczkę. Reus opowiadał, że momentalnie uśmiech znikł z jego twarzy, zrobił się blady, ręce zaczęły mu się niesamowicie trząść. Biegnąc w kierunku budynku wywrócił się dwa razy na prostej drodze. Wszyscy byli totalnie zdezorientowani i nie wiedzieli co się dzieje. Po dziesięciu minutach wrócił i poprosił czy ktoś mógłby go zawieść do szpitala. Przez całą drogę nie odezwał się słowem, jedynie patrzył na jej zdjęcie, które miał w telefonie. Reus nic więcej nie wiedział.Reszta mogła jedynie podejrzewać co się mogło stać. Blondyn zdał sobie sprawę jak w ciągu kilku minut człowiek może się zmienić.Z roześmianego chłopaka, rozbawiającego całą resztę drużyny w człowieka, z którego jakby uszło życie. Mówiłem mu, że to nie jego wina. Nie słuchał mnie.
- Zamiast być coraz lepiej jest coraz gorzej. – mruknął, przeczesując dłonią włosy.
- Ale mówiłeś ostatnio, że jej stan się poprawił.
- Owszem. Na chwilę. Teraz jej stan się pogarsza. I nic cholera nie mogę zrobić ! Ojciec ma problemy we firmie i będzie musiał wyjechać do Stanów na pewien czas, a ja mam obowiązki w klubie więc nie mogę do niej pojechać. Mama zostanie sama z tym wszystkim ! Jak się wali to się wali po całości! – uderzył pięścią w ściane. – Mamy pieniądze, które nic nie dają! Świetni lekarze sprowadzani z innych klinik, drogie leki, a choroba robi swoje! Coraz bardziej się boje , że ją stracę. Ona jest dla mnie najważniejsza. – szepnął, ocierając samotną łze płynącą po jego policzku. – Zrobiłbym dla niej wszystko! Oddałbym nawet życie, żeby tak nie cierpiała. Żeby wszystko szło ku dobremu, a nie tak jak teraz.- powiedział zduszonym głosem. – Cholernie się boje.
-Co mówią lekarze? – zapytałem. Z jednej strony nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. Bardzo mu współczułem. Nigdy nie chciałbym się znaleźć w jego sytuacji.
- Dostała teraz chemię i czekają jak organizm na nią zareaguje. – westchnął , przecierając dłonią czoło. – A jeśli będzie gorzej… - zamknął oczy. Podszedłem do niego i położyłem dłoń na jego ramieniu. – Tak bardzo chciałbym teraz móc do niej pojechać, przytulić ją, porozmawiać. Ale będę musiał jeszcze chwile poczekać. W końcu zobaczę moja siostrzyczkę. – uśmiechnął się. – Ojciec mówił, że poprosiła go o sprowadzenie jej ulubionego boysbandu. Pieniądze nie grają roli, tylko nie wiem czy to będzie w ogóle możliwe. Z tego co pamiętam to zespół rozpadł się cztery lata temu. Pamiętam jak jej ulubieniec odszedł z zespołu i przepłakała całą noc. – uśmiechnął się pod nosem. – Wtedy wystarczyło, że poszedłem do niej , przytuliłem ją i było wszystko w porządku. Przyniosłem nasze ulubione słodycze i włączyłem komedię. Wtedy tak niewiele wystarczyło. Mogłem zrobić to sam. – zauważyłem, że na jej wspomnienie się rozchmurzył i wrócił uśmiech na jego twarz.
- Powiedz jeśli będziesz potrzebował mojej pomocy.
- Między innymi dlatego też ci o tym powiedziałem. – spojrzał się na mnie. – Nie wiem czy interesowałeś się z kim kiedyś twoja Lena chodziła…
- Tak, pamiętam, że chodziła z jakimś kolesiem z boysbandu.
- Jay Khan z US5.
- Tak. Coś mi to mówi. – wiedziałem doskonale o kogo chodzi. Lena wiele mi o nim opowiadała. Opowiadała o cyrku, w którym żyła. Gdy się rozstali doszły ją słuchy, że Jay prawdopodobnie jest gejem.
- No to właśnie o ten zespół chodzi. Nie wiem w ogóle jak się z nim skontaktować i czy oni się też na to zgodzą. Równie dobrze mogą nie mieć ze sobą żadnego kontaktu.
- Mats konferencja za chwilę. – nasza rzeczniczka prasowa weszła do sali w której byliśmy. Hummels przewrócił oczami i powiedział, że później wrócimy do tego tematu. Zostałem sam w tym pomieszczeniu bijąc się z myślami. Gdybym miał tak chorą siostrę zrobiłbym dla niej wszystko. Nie wiem tylko czy Lena będzie chciała wrócić do swojej niezbyt ciekawej przeszłości…
Jay:
-Tak słucham. – usłyszałem rozbawiony głos blondyna po drugiej stronie słuchawki.
- Witaj Richie. – powiedziałem z gula w gardle. – Jay z tej strony. – przez chwile, nie słyszałem nawet oddechu blondyna w słuchawce, spojrzałem na telefon, aby upewnić się czy nie rozłączył się. – Halo?
-Tak. Jestem. Witaj Jay. – powiedział dość cicho. – Czy coś się stało, że do mnie dzwonisz? – odchrząknął. – Pytam się, bo nie dzwoniłeś do mnie zbyt często. Ostatnio to może półtora roku temu.
- Richie… stało jak się stało i nic na to już nie poradzimy. A ty też mógłbyś do mnie zadzwonić, skoro tak bardzo chciałeś ze mną rozmawiać.
- Taa… - mruknął. – To dowiem się co się dzieje, że aż do mnie zadzwoniłeś po takim czasie? – w ostatnim momencie ugryzłem się w język, żeby nie powiedzieć niczego złośliwego.Nie taki mam cel w tym momencie.
- Chodzi o chorą dziewczynę. Jest chora na białaczkę no i cóż… jej stan jest dość poważny. Dzwoniła do mnie Lena i pytała się czy byłaby taka możliwość abyśmy wystąpili tylko i wyłącznie dla niej. Ta dziewczyna prosi o to, a rodzina chce to bezwzględnie spełnić, bo nie wiedzą co może dalej się z nią dziać. Mówiła, że jest to jej marzenie. Nas kosztowałoby to niewiele, a dla niej by znaczyło dla niej bardzo dużo. Jej brat jest dość znanym piłkarzem w Niemczech i zaproponował nam, że wszystko opłaci. Bardzo mu na tym zależy.
- Jay. – westchnął. – Domyślasz się, że jestem na tak. Jeśli mogę komuś pomóc to dlaczego nie. Powiedz mi kiedy ewentualnie miałoby się to odbyć. Rozumiesz, że mam obowiązki na uczelni…
- Tak, tak, jasne. Jeśli dodzwonię się do wszystkich i wszyscy się zgodzą to w ciągu dwóch tygodni powinniśmy spotkać się w Berlinie.
-Dobrze, zgadzam się. Będzie trochę ciężko, ale czego nie robi się dla innych osób w potrzebie.
- Zawsze można na ciebie liczyć Richie. Dzięki. – powiedziałem, czując jak kamień spada mi z serca. Miałem nadzieje, że się zgodzi. Ale jak to mówią, nadzieja matką głupich. Mógłby mieć milion argumentów, żeby się na to nie zgodzić. Zrozumiałbym, samemu będzie mi ciężko do tego wszystkiego wrócić.
- Ależ nie ma za co. A ty co myślisz o tym wszystkim ? – zapytał niepewnie. – Wiesz…
- Byłem bardzo zdziwiony jak zadzwoniła do mnie Lena. Początkowo byłem bardzo niechętny, bo nie chce wracać znowu do przeszłości, do niektórych spraw o których prawie zapomniałem. Ale będę się żle czuł do końca życia jeśli nie pomożemy w jakiś sposób tej dziewczynie.
- Dokładnie…Ale z drugiej strony fajne jest to , że jeszcze ktoś o nas pamięta. – usłyszałem jak się uśmiecha.
- Ale też jest dużo ludzi, którzy mają nam za złe wiele rzeczy.– westchnąłem.
- Wiesz, że to menagerowie…
- Tak , doskonale to wiem. Byliśmy jak marionetki. Zrób to, tamto. Powiedz to, powiedz tamto. Oni mają najwięcej winy w tym wszystkim. A my się zachowywaliśmy jakby ktoś nam rozum odebrał. A ja na dodatek popierałem ich jak ostatni idiota
- Ale byliśmy zobowiązani kontraktami, a żaden z nas nie chciał płacić milionowych kar. A zresztą ludzie by jednemu nie uwierzyli. Sami wiemy co się stało po odejściu Chrisa.
- Dokładnie. – westchnął. – Będziesz dzwonił do niego? – zapytał niepewnie.
- Muszę. Ponieważ to jego najbardziej lubiła. Najlepsze jest to, że kompletnie nie wiem jak mam się z nim skontaktować. Nie wiem czy nadal jest w Berlinie, czy gdzieś wyjechał. Będę musiał uruchomić swoje kontakty. Chyba, ze ty masz do niego numer?
- Zadzwonił do mnie kilka razy. Ale ktoś mi ukradł komórkę i nie mam już jego numeru, a on od tego czasu więcej nie zadzwonił.
- Jeszcze jedno pytanie. Czy mógłbyś zadzwonić do Izziego?
- Jasne! Dlaczego nie? Z nim jestem w stałym kontakcie. Myślę, że się zgodzi. Bardzo mu brakuje zespołu.
- Tak w ogóle co tam u ciebie Richie? – zmieniłem temat. To nie czas na rozmowy o zespole.
- Wiesz, jak to u mnie. – roześmiał się. – Wszystko w porządku. Studia, praca, rodzina. Zajmuje się tym, co większość ludzi w moim wieku. Kombinowałem coś z muzyką, ale nie wyszło mi to, więc dałem sobie z tym wszystkim kompletnie spokój. Może później, po studiach.
- Richie! Chodź zajmij się Melanie! – usłyszałem w telefonie.
-Słyszę, że musisz kończyć. – powiedziałem.
- Tak. Szkoda, bo chciałem z tobą porozmawiać. – mruknął.
- Będziemy mieli dużo czasu na rozmowy, kiedy przyjedziesz do Berlina. Będę do ciebie dzwonił i informował o wszystkim na bieżąco.
- Mam taką nadzieje, że porozmawiamy co się działo przez tak długi czas z nami. Dzięki stary.
-Nie ma za co. Cieszę się, że zgodziłeś się i będziemy mogli pomóc tej dziewczynie. – znowu nastała pomiędzy nami cisza.
- Pomimo wszystkiego było fajnie znowu cię usłyszeć, Jay.
-Ciebie również Richie. Do usłyszenia. – rozłączyłem się. Spojrzałem na siebie w lustrze. Czas się zabrać do roboty. Czas odszukać Watrina.
Sceptycznie podchodziłem do tego wszystkiego. Miałem swoje życie, solową karierę, nie miałem ochoty wracać do przeszłości i tego, co wiązało się z US5. Chociaż, z drugiej strony znów byłoby o nas (czyt. o mnie) głośno, fanki piszczały by na nasz widok... no i spełnilibyśmy marzenie ten siostry od Hummelsa. Tylko najpierw muszę znaleźć Watrina. On zawsze był inny. Nie chciał korzystać z uroków sławy, nie cieszył się z podróży. Jedyne, co sprawiało mu przyjemność to muzyka i fani, a nie pieniądze i panienki na jedną noc. Wcale się nie zdziwiłem, kiedy pięć lat temu oznajmił, że się wypalił i nie da już rady. Chciał zamieszkać w Berlinie, zacząć studia i po prostu się nie wychylać. Po jego odejściu zespół zaczął się rozpadać. Pomijając matkę Vince'a, która chciał nami rządzić fani zaczęli się niepokoić. US5 z Caycem, a później jeszcze z Jasonem to już nie było to samo... i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę.
- Watrin, do cholery! To przez ciebie! - syknąłem sam do siebie nie mogąc poradzić sobie z przeszłością. Przemierzałem ulice Berlina w poszukiwaniu Chrisa. Wiedziałem, że studiuje, ale nie wiedziałem co i gdzie .Musiałem odwiedzić każdą z uczelni w Berlinie, których było całkiem sporo. Jak na złość żadna z nich nie chciała udzielić mi informacji, czy przypadkiem akurat u nich Chris nie studiuje.
Kiedy zbliżałem się do placu głównego jednego z Uniwersytetów usłyszałem go. Znajomy głos, który rozpoznałbym wszędzie, obcowaliśmy w końcu ze sobą ponad trzy lata. Wychodząc z wąskiej uliczki zobaczyłem Watrina. Śpiewał pod pomnikiem plącząc się w kablach, a za nim jakiś mężczyzna grał na gitarze. Otoczeni byli wianuszkiem uśmiechniętych słuchaczy. Pozostali studenci obojętnie przechodzili obok głośno się śmiejąc, rozmawiając czy ucząc się. Jakby nie mieli pojęcia, że obok stoi Chris Watrin! Ten Chris z US5, ulubieniec dziewczyn, aniołek z blond czupryną i uroczymi dołeczkami. Mnie by takie coś irytowało, no ale... Podszedłem bliżej patrząc na niego i uśmiechając się półgębkiem. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, ze ja to ja zająknął się i prawie wypierdzielił się przez kable, ale starał się zachować powagę.
- Dziękuję. - westchnął po skończeniu piosenki. Ludzie klaskali przez kilka sekund, po czym się rozeszli.
- Cześć, Chris. - odezwałem się podchodząc bliżej. Watrin zacisnął szczękę, było widać, że się denerwuje.
- Christoph. - wymamrotał po chwili.
- Niech ci będzie, Christoph. – przewróciłem oczami. Jak zwykle musiał postawić na swoim. Jakby mu robiło to jakąś różnice czy będę na niego mówił Chris czy Christoph.
- Co tutaj robisz? - zapytał chowając mikrofon.
- Mam do ciebie sprawę. - zacząłem opierając się o pomnik. - Jest taka dziewczyna, Ines...
- Nie gadaj, że będziesz tatusiem. - parsknął.
- Nie. - spoważniałem. - Kojarzysz Matsa Hummelsa? Tego piłkarza? To jego siostra, jest chora na białaczkę i nie wiadomo czy przeżyje. Wiesz jakie jest jej ostatnie życzenie? Chce po raz ostatni zobaczyć US5 razem.
- Skąd przyszło ci do głowy, że się zgodzę? - prychnął.
- Chris, robimy to dla umierającej dziewczyny! - złapałem go za ramię, by na mnie spojrzał.
- Nie zrobię tego! Jak myślisz, dlaczego odszedłem?! Miałem dość tej nagonki na nas, a teraz mam święty spokój i życie, o którym zawsze marzyłem. Kończę studia fotograficzne, mam zaufanych przyjaciół, których nie obchodzi to, że kiedyś byłem sławny. Ufam ich i nie zamierzam porzucić tego wszystkiego dla jakiejś dziewczyny!
- Chris, do cholery! - wrzasnąłem na tyle głośno, by zwrócić uwagę przechodniów. - To nie jakaś tam dziewczyna! Ona cierpi! Kto wie, może umiera w tej chwili, może umrze jutro, może za tydzień! Spełnijmy jej ostatnie życzenie! - zakończyłem. Watrin wywracał oczami chyba w poszukiwaniu jakiejś odpowiedzi na niebie. Szarpnąłem go,a on spojrzał się na mnie spod przymrużonych powiek.
Super, czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo w końcu rozdział! :D Świetny! Ale smutny jednocześnie...szkoda mi tej dziewczyny i widać że chłopaki też tęsknią za sobą no i za US5...ahh mam nadzieję że ten uparciuch Chris jednak się zgodzi:) Czekam na następny;* A i zapraszam do mnie na nowy show-me-love.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńHej;* u mnie nowy:) show-me-love.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńWow! opowiadanie o uskach!!! Yeah! Czekam na nexta;*
OdpowiedzUsuńHej kochana! U mnie pojawił się nowy:) show-me-love.blog.onet.pl Zapraszam;*
OdpowiedzUsuńHej Słońce;* U mnie pojawił się nowy;) Show-me-love.blog.onet.pl Serdecznie zapraszam! ;*
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - nie miałam pojęcia, że ktokolwiek pisze jeszcze o US5, po drugie - co zaskakuje mnie jeszcze bardziej, widać, że jesteś z wszystkim na bieżąco. Myślałam, że takie fanki już wyginęły! Świetny pomysł na opowiadanie, szkoda, że już go nie prowadzisz, bo piszesz naprawdę dobrze. W sumie po przeczytaniu tego rozdziału sama mam ochotę napisać coś po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu.. no ale nie o mnie tu chodzi. Mam nadzieję, że wpadniesz jakoś na tego bloga w niedługim czasie i że jednak dasz się namówić na kolejny rozdział, bo teraz znaleźć kogoś kto pisze o chłopakach i to o ich obecnej sytuacji i to w takim stylu, jest naprawdę ciężko, a czytając wraca się do wspomnień ;) Czekam więc na kolejne rozdziały i mam szczerą nadzieję, że jednak się pojawią ;)
OdpowiedzUsuńPlus - NAGŁÓWEK I WYGLĄD SĄ WPROST POWALAJĄCE :O Gratulacje!
OdpowiedzUsuńI ja jestem jedną z tych którzy piszą o Chrisie i cudownie że jest nas kilka :) tez mialam przerwe tyle lat, i wiem że cieżko znależć czas i w ogole ..... Ale wierze ze napiszesz cos jeszcze bo pomysł na opowiadanie jest niesamowite! serio! cos innego, cos nowego, i nawet ja która tez pisze opowiadania, uwazam ze masz świetne, wprawdzie to tylko początek ale licze że bedziesz dalej pisac :) pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńkancelaria radcow prawnych rzeszow
OdpowiedzUsuń